Termin wystawy: 12 sierpnia - 2 września 2016 r.
Wernisaż: 12 sierpnia 2016 r.
Sylwester Stabryła jest absolwentem Katedry Sztuki Politechniki Radomskiej. Dyplom z malarstwa obronił u prof. A. Gieragi oraz aneks z grafiki u prof. K. Wyznera. Uhonorowany został dotychczas nagrodami i wyróżnieniami między innymi: Grand Prix„Materia Medicinalis, Materia Artificialis” Muzeum Farmacji Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, nagrodą specjalną Międzynarodowego Triennale Malarstwa „Srebrny Czworokąt” w Przemyślu – 2015 r. Wystawa prezentowana w BWA nosi tytuł "Historie niezależne".
Czym zmierzyć prawdę? Jak ocenić uczciwość? Posiedliśmy miary, wagi, oceny, precyzję i dokładność. Używamy „szkiełka i oka „.MANE, TEKEL, FARES. Ręka pisząca te słowa na ścianie. Ręka malująca te wyrazy na płótnie. Jaka między nimi różnica? Na pozór żadna. Niby to samo. „ MANE, TEKEL… Archaiczne czasy były pierwsze. One dały fundament pod wszelkie wyrażenia – i te mądre, i te głupie też. Rola i prawo tych pierwszych taka jest. Odkrywcy obarczeni są niewielką odpowiedzialnością i wielkim splendorem. Z punktu widzenia współczesnego człowieka jawi się to jako niesprawiedliwość losu. Kto ustalił takie zasady i reguły? Również w malarstwie widać te zasady. Bo malarz jakąż ma odpowiedzialność za popełnione obrazy? Przed kim tłumaczy swoje dzieło? Na niego spływa chwała i cześć kiedy dzieło wypływa na wzburzone wody oceanu gustów i upodobań wielbicieli.
Jest pewien malarz a raczej już artysta. Nie wiedzieć czemu maluje realnie. Maluje tak jak widzi – tak mi się wydaje. Maluje generalnie człowieka. Swoich przyjaciół, znajomych, zwyczajnie i prosto. Z tą niewielką różnicą, że ta zwyczajność intryguje i ogromnie zaciekawia. Na usta cisną się określenia – zwyczajne gesty, zwyczajne pozy, zwyczajny sztafaż. Więc co jest w tych obrazach wyjątkowego. Czym zastanawiają? Analizowanie kolejnych obrazów nie nasuwa specjalnych trudności. Wszystko jest na swoim miejscu. Pozornie. Bo… Sylwester kupuje farby w tym samym sklepie co inni młodzi malarze, podobrazia tam gdzie inni artyści kupują podobne, pędzle też ma podobne do tysięcy innych pędzli. Bo… Sylwester studiował malarstwo w Radomiu. Nie w Krakowie czy Warszawie, nawet nie w Łodzi czy Poznaniu. Czy studia w Radomiu mają w sobie coś niezwykłego. Nie – mówię wam – nie. Niezwykłe i nadzwyczajne jest coś, co tkwi w Sylwestrze gdzieś wewnątrz jego ciała. Bo… widzę go jako ciało, które ożywione jest kimś niematerialnym. Trudno to nazwać. Nawet filozofom trudno a cóż dopiero mnie. W każdym razie jest osobą. A osoba ma osobowość. I charakter. I jeszcze inne cechy. Jego wyróżnia wzrost, chód i broda. Aha – i jeszcze oczy. To przez nie niektórzy zaglądają mu do duszy. Na razie głośno się do niej nie przyznaje. Trochę to wstydliwe w dzisiejszych czasach. Ale na przekór czasom i niedowiarkom mówię wam – Sylwester do malowania używa duszy. Nie mam innego wyjaśnienia przy oglądaniu i rozumieniu jego płócien.
W obrazach postaci mają prawidłową anatomię, prawidłowa jest perspektywa, prawidłowe widoki wnętrz i prawidłowe światło. Lecz za każdym razem widzę jeszcze więcej czegoś, czego nie namalował. Niematerialne, przeczute a nie zrozumiałe. Niedotykalne i niemożliwe do posmakowania. Wciąż nie i nie. Jakby na złość chęci ogarnięcia ludzkimi zmysłami. Obrazy w zasadzie mają dwa wymiary fizyczne – długość i szerokość. Oczywiście dobre obrazy mają o wiele więcej wymiarów. Nie trzy i nie cztery. Płótna naszego artysty niosą w sobie wiele zmieszanych wymiarów. I jak dobra potrawa tak i one przenoszą nasze zmysły do innego świata –świata pełni doznań. Postawiłem sobie pytanie – czy Sylwester wie, jak maluje swoje obrazy i czy jest pewien na ile są one jego dziełami? Nasuwa mi się skojarzenie w tablicą Mendelejewa i zbiorem pierwiastków. W malarstwie Sylwestra mamy też do czynienia z ogromnym zbiorem pierwiastków i są tam również pierwiastki niemające nazwy a istnieją i poruszają nasz umysł i powodują drżenie duszy. Odzierają nas ze zła i przyodziewają w dobro.
Marek Burdzy